Ostatnio jest to często spotykane na mojej drodze pytanie. Jak Ty sobie radzisz? Albo lepiej! O jeju jak ja Cię podziwiam, ja bym nie dała rady. Pewnie jest ciężko, prawda. W związku z tym, że jak widać choroba definiuje mnie w oczach wielu ludzi postanowiłam napisać jak to robię, że nie dostrzegam mojej choroby. Mimo, że niestety widzę ją przy każdym ruchu.
Nie daj się zaprogramować
O co tu chodzi?
Już tłumaczę. Programowanie to taka śmieszna sprawa. Robimy to naszym dzieciom mówiąc do nich np. Ty łobuzie czy Ty złośniku. Jak to się przekłada na mnie? Jeśli ktoś ciągle powtarza mi, że moje życie musi być ciężkie, że nie wie jak ja sobie daje radę (wychodzi na to, że nie powinnam) to ja po jakimś czasie w to uwierzę! I albo stanę się niesamowicie silna albo osłabnę, poddam się. Pozwolę aby moja choroba rzeczywiście stała się trudna, ciężka i niemożliwa do udźwignięcia. Co robię zatem ja? Staram się żyć po swojemu, w moim rytmie, moimi sposobami nie pozwalając innym przejmować kontroli.
Codzienna rehabilitacja
To jest sprawa dosyć ważna przy schorzeniach mojego typu. Nawet dla ludzi zdrowych codzienna dawka ruchu i ćwiczeń jest nader pozytywnym nawykiem! Przy chorobach stawów bardzo ważnym elementem dziennego rozkładu jest rehabilitacja. Pozwala ona rozciągać mięśnie i opóźniać postęp choroby. Poprawia również nasze samopoczucie.
Mój sposób to codzienne ćwiczenia rąk i całego ciała. Nawet 5 minut dziennie ale systematycznych ćwiczeń przynosi niesamowite efekty. Jednym z plusów jest samozadowolenie. Jeżeli udaje nam się utrzymać jakiś nawyk daje nam to dużego kopa wewnętrznego.
Pogódź się z tym i działaj
Diagnoza to trudny moment. Dla niektórych jest to moment kluczowy. Bo wiedzą co im jest. Wiedzą, że ten ból ma swoje przyczyny. Zaczynają rozumieć zasadę działania choroby i wiedzą czego można się spodziewać. Pierwsze dni, tygodnie czy miesiące są ciężkie to fakt. Starajmy się jednak pogodzić z sytuacją i nie biadolić bo to nic nam nie da. Powtarzam to od zawsze. Narzekanie do niczego nie prowadzi i nikogo jeszcze w cudowny sposób nie uzdrowiło.
Choroba nie zniknie. Będzie z nami. My postarajmy się aby było nam razem jak najlepiej. To że jesteś chory nie oznacza, że masz leżeć i płakać. Wręcz przeciwnie żyj!
Miej coś swojego! Swoje miejsce! Swoje hobby!
Nic tak nie daje kopa życiowego jak hobby. To jest paliwo. Niektórzy takie hobby mają idealnie wkomponowane w pracę i to jest sytuacja idealna. Robić co się kocha. Nie każdy jednak jest w takiej sytuacji, więc powinien mieć swoją odskocznie. Coś co sprawia mu niesamowitą przyjemność. Coś co jest jego. Ja mam bloga i zdjęcia. To są moje dwie odskocznie. I chociaż czasem nie jestem w stanie pisać na klawiaturze to się nie poddaje! Dyktuję mojemu googlowi 😉 i artykuł się tworzy. Szukajmy możliwości, nie bójmy się i żyjmy. Ja wiem, że to takie wielkie wzniosłe hasła ale zaufajcie mi. To jest ważne. Wyłącz tv, odłóż smartfona i zrób coś fajnego.
Otaczaj się cudownymi ludźmi
Niby nic a jednak powinno być chyba na pierwszym miejscu. Życie jest piękne dzięki naszym rodzinom, przyjaciołom, znajomym. Tym wszystkim wspaniałym ludziom, którzy nas otaczają. Którzy wspierają nas i popychają do działania. Unikajmy ludzi złych, negatywnych, którzy nam zazdroszczą. Wbrew pozorom mamy ich wokół siebie. I nie służą nam dobrze. Przy chorobach bardzo ważne jest myślenie pozytywne. Unikanie stresów. Starajamy się otaczać tylko tymi ludźmi, którzy nas kochają i chcą dla nas dobrze a to odbije się na naszym zdrowiu (na pewno psychicznym). Pewność siebie i brak lęków to istotne sprawy.
To część druga już mojego poradnika. Pierwszą możecie przeczytać tutaj http://kamciamamcia.pl/2018/11/05/10-sposobow-na-szczesliwe-zycie-z-rzs-i-nie-tylko/