Kiedy byłam w ciąży każdy mówił: “Wyśpij się na zapas”, “no to już po wolności”, “teraz to się zacznie” i inne tego typu bzdury i wyświechtane frazesy. Ja jednym uchem słuchałam, drugim wypuszczałam ale jednak coś tam w środku o mózg się zahaczyło. Byłam przygotowana, że TERAZ TO SIĘ dopiero będzie działo. Tak. Byłam pewna, że sobie nie poradzę! Niemniej jednak tak ogromnie pragnęłam dziecka, że wewnętrznie myślałam że jakoś to będzie. Wszyscy przekonywali mnie, że początek jest najgorszy. O nie moi drodzy! Wszyscy się myliliście! Początek to pikuś przy dyplomacji jaką musi odbywać rodzic dwulatka. Konflikt to mało powiedziane.
Mały Jasio dużo spał, mało jadł.
Jego życie wypełniało mleko i kupa. I sen. I tyle. Wszystkie strachy to były na lachy! Noworodek Jaś był zgodnym, ciepłym i spokojnym dzieckiem. Sąsiedzi nawet byli niesamowicie zdziwieni, że Jan nie płacze. No bo jak to takie małe dziecko zawsze płacze. Jakby Wam mama wpychała pierś przy każdym kwilnięciu to też nie mielibyście kiedy płakać 😉 Konfliktu nie było żadnego! Raj, sielanka, cudne życie.
Każdy etap jest lepszy od poprzedniego
ale jest również trudniejszy. Dziecko dwutygodniowe ma niewątpliwie przewagę nad dzieckiem dwuletnim. Jaką? Jeśli odłożysz noworodka w jakieś miejsce to za 10 minut będzie dokładnie w tym samym. Do szczęścia w życiu potrzebuje mleka, maminych rąk i może kołysanki ale to już chyba wyższy standard.
Dziecko dwuletnie to taki mały superbohater.
Ma niesamowitą władzę nad światem (w jego mniemaniu), ma moc sprawczą, ma siłę.,ma wyobraźnie, ma warunki. Kombinacja idealna. Ma również ten niezwykły dar porozumiewania się z dorosłymi! Rany to dopiero. Oczywiście, czasem udaje, że nie rozumie lub nie słyszy chociaż doskonale wszystko rejestruje. Jasiek np. nadal nabiera się na ciastko. Zapytacie o co chodzi? Kiedy go wołam a on nie reaguje to zamiast mówić”Jasiu podejdź proszę do mamy” to mówię ” Jasiu chcesz ciastko?” i on zawsze przychodzi 🙂 Całe szczęście, że jeszcze działa.
Powiecie czemu to jest problem? Przecież każdy rodzic marzy o możliwości komunikowania się ze swoim dzieckiem. To tak niesamowicie ułatwia życie. Poniekąd tak. W 90 % utrudnia. Przykład?
Mama-Jasiu co zjemy na śniadanie?
Jaś-Jaglankę – mówi Jaś
M-dobrze, potrzebujemy mleka, kaszy jaglanej, orzechów, borówek
J-nie mleka nie!
M-dobrze. zrobimy na wodzie
J-nie wody też nie
M-(ja już lekko poddenerwowana) ale Jasiu, nie da się zrobić jaglanki bez żadnego płynu. Musimy mieć coś aby ugotować jaglankę
J-nie. Kaszy nie!
M-to co to za jaglanka bez kaszy?
J-orzechów też nie- mówi Jaś i chowa je do szafki
M-w takim razie powiedz mi co zjesz na śniadanie?
J-same borówki 🙂
I takie właśnie rozmowy to 50% naszego życia.
Tutaj znajdziecie więcej przykładów http://kamciamamcia.pl/jasiu-gdzie-jest-kwiatek-w-dupie-czyli-rozmowki-z-dwulatkiem-poradnik/
Sprytny Jasiulda tak kieruje mną, moimi decyzjami aby osiągnąć swój cel. Oczywiście jakimś sposobem przemycam mu tę jaglankę ale tu rodzi się już konflikt! Czasem musimy długo obgadywać sprawę aby dojść do jakiegoś kompromisu. Nie jestem zwolennikiem działania typu “masz zjeść i koniec! Nie będziesz mi tu pyskował” bo uważam, że to do niczego nie prowadzi. Nasza władza nad dziećmi jest złudna. To czego je nauczymy teraz zaprocentuje w ich przyszłym życiu. Choć to jest tak niesamowicie trudne.
Życie dwulatka z takim rodzicem to jeden wielki konflikt.
To jedno wielkie pole walki o władzę 🙂 Każdy dzień składa się z setek potyczek. Od wyboru drogi spaceru, po wybór huśtawki na placu zabaw, przez wybór jedzenia! Mam wrażenie, że taki właśnie dwulatek jest niesamowicie pewny siebie, cieszy się ze swojej pozycji w świecie. Korzysta ze swojej władzy. Wszelkie warunki są spełnione do eksplorowania świata! całkowitego.
I nasz ogromnie trudna rola aby mu w tym pomóc nie blokując go zbytnio. Aby miał to dzieciństwo piękne i kształcące go na wspaniałego, wrażliwego człowieka.