Daj mu trochę cukru, kiedyś to był rarytas mówi Babcia. Ty jadłaś i żyjesz! Daj mu się wypłakać bo mu płuca nie urosną! Schowam ten skoczek bo jeszcze sobie krzywdę zrobi. Pozwalasz jej tam wejść? No nie wiem czy to odpowiedzialne zachowanie.
Podkopywanie autorytetu
, wiary we własne możliwości i ciągłe poczucie winy. To jest efekt. I mimo, że Babcia chce dobrze to tak nie jest. Brak wsparcia, działanie odwrotne do kierunku wyznaczanego przez matkę sprawia ogromny problem. Mama czuje, że nie panuje nad niczym, czuje się złą matką, czuje że nic nie potrafi, że wszystko czego się dotknie jest złe i przede wszystkim nie ma wsparcia w osobie, która znaczy dla niej najwięcej na tym świecie. Dzisiaj poruszę trudny temat, pokoleniowe różnice w wychowaniu dzieci. Jak bardzo potrafią zepsuć relacje, wiemy tylko my -Mamy.
Kiedyś usłyszałam bardzo fajne zdanie
“Babcie już swoje 5 minut na wychowanie dzieci miały, teraz nasza kolej”
i chyba coś w tym jest. Trudno jednak żyć w zgodzie ze sobą kiedy każdy ruch wydaje nam się zły. Ciągłe analizowanie tego czy robimy dobrze czy nie potrafi nadszarpnąć zdrowie psychiczne. Najgorsze jest to, że jako mamy, młode mamy, które doświadczenia nie mają żadnego, chcemy pogodzić aktualną wiedzę medyczną z doświadczeniem babć.
Nie da się niestety tego zrobić pokojowo.
I jak się na szczęście okazuje, to nie jest tylko mój problem! Jest to problem na szeroką skalę. Dzisiaj, rozmawiałam z kilkoma koleżankami mamami. Do rozmowy dołączyły się inne kobiety i jedna babcia 🙂 Oczywiście miejsce tej konwersacji to plac zabaw, bo gdzież indziej można spotkać tak szerokie grono profesjonalistek w polu parrentingu. Rozmowa była burzliwa, wnioski trudne. Z uśmiechami na ustach jednak, wszystkie podeszłyśmy do tego na relaxie.
Czemu różnica pokoleniowa stanowi tak ogromną barierę i powoduje tak wiele utarczek?
Pamięć starych czasów siedzi głęboko w głowie. To co było kiedyś, jest swego rodzaju wyznacznikiem. Przecież kiedyś ówczesne Babcie wychowały nas- swoje dzieci i to z reguły nie były tylko jedne sztuki tych dzieci. Było ich kilkoro! I mamy pracowały. Babcie nie były takie skore do pomocy. Było po prostu inaczej. Całkowicie. Dostępność produktów, która teraz jest w naszym świecie to milion możliwości wyboru. To przede wszystkim wybór! Kiedyś jadło się to co było. Nasze mamy lub Babcie, musiały czarować (czasem dosłownie) aby wykarmić rodzinę. I nie narzekały tylko dostosowywały się do panujących warunków.
Stąd przysmakiem naszego dzieciństwa był chleb z masłem, cukrem i śmietaną! Czy kogel mogel, którego teraz boimy się dawać komukolwiek. Teraz nikt takich rzeczy nie jada, chyba że my, stare konie w poszukiwaniu dzieciństwa. W obecnym świecie cukier mamy wszędzie, w napojach, w pieczywie, w daniach gotowych, w niezliczonej ilości słodyczy od których uginają się sklepowe półki. Trzeba być bardzo uważnym obserwatorem i czytać wszelkie etykiety aby unikać cukru.
Cukier prosty jest również w owocach, czy to oznacza, że ich też mamy nie dawać dziecku?
Tak odparowują atak Babcie. Trochę racji mają, bo przecież w bananie tego cukru jest nawet sporo. Oprócz jednak tego, banan jest źródłem witamin i cukier z banana inaczej rozkłada się w naszym organizmie.
“Wszyscy powinni zmniejszyć spożycie cukru do mniej niż 10 proc. zapotrzebowania na energię – zaleciła… Światowa Organizacja Zdrowia (WHO). Jest to konieczne, by zmniejszyć ryzyko otyłości i próchnicy zębów. Chodzi o ograniczenie cukrów prostych. “
” “Jeśli zjadło się rano miseczkę muesli, wypiło puszkę napoju słodzonego i zjadło słodki jogurt, dzienny limit został już przekroczony” – zaznaczył Branca na konferencji prasowej w Genewie. “
więcej przeczytacie tutaj http://naukawpolsce.pap.pl/aktualnosci/news%2C404080%2Cwho-zaleca-zmniejszenie-spozycia-cukrow-prostych.html
Ja nie o cukrze jednak chciałam a o trudnych relacjach.
U mnie właśnie ten cukier powoduje wiele starć na imprezach rodzinnych. Chociaż, po dwóch latach mojego twardego stanowiska, mogę powiedzieć że jest już lepiej. Poza spojrzeniami rzucanymi ukradkiem i delikatnymi komentarzami, jest już całkiem nieźle. Teraz mnie to nie rusza, kiedyś sprawiało mi ogromną przykrość.
Każda mama chce dla swojego dziecka jak najlepiej. Taki tekst krąży po internetach. A ja dorzucam do tego, ale
każda Babcia wie lepiej od tej mamy.
Koniec. Z racji swojego doświadczenia tak jest i ta Babcia, która dzisiaj z nami prowadziła, tę emocjonującą dyskusję potwierdziła to! Z szelmowskim błyskiem w oku 🙂 Swoje dzieci wychowałam, wiem jak to się robi. Błędy popełniłam. Teraz chcę je naprawić. Chcę aby mojej wnuczce było lepiej niż mojej córce. A badania? Tych badań to jest tyle, że człowiek może zwariować. Trzeba iść intuicyjnie
Ma Babcia rację?
No niby tak. Ale dlaczego nie pozwala dojść do głosu intuicji swojej córki? Dlaczego to właśnie jej intuicja jest tą ważniejszą? Oto pytanie na które odpowiedzi nie uzyskałam 🙂 Wiadomo, Babcia też chce najlepiej dla swojej wnuczki. I z racji wieku jej jest na wierzchu 😉
Są różne metody mam na takie Babcie. Zauważyłam, że jest to w dużej mierze uzależnione od częstotliwości spotkań trzech pokoleń. Jeśli spotkania są rzadko, to mamy opuszczają broń na te kilka dni. Czyli jeśli dziecko w domu nie je słodyczy, nie ogląda bajek itp. itd. to na okoliczność spotkań z dziadkami ma dyspensę na wszelkie zasady. Nie zdąży zjeść jednego lizaka a już Babcia obiera z papierka następny. A mamy? Spuszczają wzrok, ściskają pięści i powtarzają sobie jeszcze tylko dwa dni i na pół roku spokój 😉
Kiedy Mamy są bardziej stanowcze, to Babcie odpuszczają.
Ale czasem, odpuszczają tylko w obecności tych mam. Po kryjomu jednak wprowadzają swoje zasady i to za milczącą zgodą dziecka. Mało tego, to dziecko nigdy, przenigdy nie zdradzi, że Babcia tak robi. Bo dzieci to są bardzo cwane. Doskonale wiedzą z czym mogłaby się taka wiadomość wiązać! Z brakiem słodyczy, tv i ogólnego cudownego życia w Babcinych ramionach. Skąd to wiem? Właśnie tak było u mnie. To ja byłam dzieckiem, które pomimo nietolerancji na gluten dostawało u Babci świeżutką kajzerkę ze smakowitą szynką o średnicy większej niż moja głowa. I za nic w świecie nie pisnęłabym słówka mojej mamie! Niestety, robiły to za mnie moje jelita.
Są też Babcie, które nie zgadzają się z metodami swoich córek ale szanują ich wybory.
Pomimo sprzeciwu wewnętrznego i ciągłych pytań, czy aby na pewno nie robią tej cudownej wnuczce źle, działają według reguł wymyślonych przez matkę. Jednak przystosowują się bez swojej zgody. Nadal, w ich mniemaniu postępujemy źle. Są jednak na tyle mądre, aby grać według wytyczonych zasad. Wtedy dziecko ma ten komfort, nie czuje się źle, nie widzi tej granicy. Mamy jednak widzą te spojrzenia, te delikatne napomnienia, te ciche rozmowy z sąsiadkami. I ja wiem, że macierzyństwo zmienia wiele. Wiem, że pewność siebie wzrasta +200, jednak bycie nieakceptowanym przez własną mamę zawsze boli. Niezależnie od wieku czy sytuacji życiowej.
Babcia z kolei? Babcia uważa, że źle wychowała swoje dzieci. Skoro nie chcą korzystać z jej wiedzy, doświadczenia i mądrości to wniosek jest jeden. Dupa ze mnie nie matka. Bo gdyby wykonała swoją robotę dobrze, to teraz powinno się tylko zduplikować jej życie i gotowe! Dziecko idealne.
Tutaj moim zdaniem tkwi problem w komunikacji między pokoleniowymi.
Tutaj należy upatrywać jądra niezgody, złości i konfliktów. Kto potrafi to rozwiązać, ten powinien dostać Nobla z psychologii!
My też kiedyś zostaniemy Babciami. I myślę, że nasze córki będą miały jeszcze gorzej niż my 😉
Jeśli spodobał Ci się mój tekst będę ogromnie wdzięczna za puszczenie go w świat. Jedno udpstępnij a tak wiele radości w mym sercu.
Zapraszam Cię również na mój instagram https://www.instagram.com/kamciamamciaa/