Odkąd pamiętam mój dom był pełen kwiatów. Różnych. Dżungla. Babcia kochała kaktusy. Ja również, kochałam im robić przeszczepy. Przeszczepiałam im szpik. Jeden był dawcą, drugi biorcą. Ja byłam lekarzem ratującym życie. Niestety szpik z reguły nie przyjmował się. Myślę, że to była wina niesterylnej strzykawki. Pamiętam, że niektóre kwiatki były ogromne, prawie do sufitu. Część okazała się groźna dla naszego zdrowia i życia naszych zwierząt! Zawsze jednak było ich mnóstwo. Mama zawieszała specjalne sznurki coby roślinki miały jak okalać nam sufit podczas gdy tata się na to złościł.
Z powodu obecnego w naszym domu dymu papierosowego kwiaty lekkiego życia nie miały. Dwie dorosłe osoby palące mocne i extra mocne przyczyniały się do walki o przetrwanie naszych zielonych przyjaciół jednakże roślinki cały czas rozwijały się! Niebawem do grupy palaczy dołączył mój brat i następnie ja! Tylko babcia gardziła tytoniem.
Dżungla wymarła
Następnie nadszedł czas, że te rośliny po prostu zniknęły z naszego miejsca do życia. Nie stało się to tak o! Hop siup i nie ma. To był proces. Stopniowo kwiatki były rozdawane, niektóre usychały. Finalnie w naszym domu zostały słownie sztuki dwie. Powód? Ciężko stwierdzić. Jednak niewątpliwie należy tu nadmienić, że ja ręki do kwiatów nie mam! Moi podopieczni umierają. Myślę, że po prostu wolą iść do światła niż żyć z taką właścicielką. Ja po prostu zapominam o ich podlewaniu. Rośliny doniczkowe nic dla mnie nie znaczyły. Jako człowiek swojego wieku żyłam w pędzie, nie poświęcając czasu na radość jaką daje samo patrzenie na rośliny.
światełko w tunelu
Pamiętam, że 14 lat temu, mój wtedy przyszły mąż, kupił lucky bamboo. Był szał na te roślinki, można je było dostać wszędzie i to za grosze! Okazało się to strzałem w dziesiątkę. Bambus (a tak właściwie dracena) nic sobie nie robiła z tego, że jej nie podlewam. Myślę, że moja mama tutaj działała, po cichutku dając wody tej biednej roślince. Tak czy siak moje zainteresowanie tymże badylem było równe prawie 0. Po 14 latach, mój bambus osiągnął wysokość 150 cm. Ma niesamowicie dużo liści i jest piękny! Tak. Udało mi się nie zabić rośliny 🙂
Dziecko i kwiaty
Teraz gdy w domu jest Jasiek. Gdy dziecko właśnie nauczyło mnie, że należy czasem się zatrzymać, że trzeba zaczerpnąć głęboki oddech i cieszyć się chwilą – kwiaty wróciły do naszeg domu. Jest trudno. Nie zrobił się przecież ze mnie ogrodnik w dwa lata. Kwiaty więdną, chorują się. Moja palma ma jakieś robaczki! Ale ja cały czas walczę. Poszerzam swoją wiedzę. Staram się ciągle uczyć czegoś nowego o moich roślinach i minimum raz na kwartał nasza domowa dżungla powiększa się!
Porażki kamci
Myślę, że mój blog czasem da Wam kilka informacji o roślinkach. Uczę się na własnych błędach i te moje porażki będę Wam pokazywać w ramach przestrogi. Kwiaty są niesamowicie ważne dla świata. Wszak nasz klimat przeżywa teraz trudne chwile. Ale są równie ważne dla nas samych. Dają nam ukojenie, spokój i chwilę dla siebie. Warto się zatrzymać i po prostu żyć, przez chwilę.