“Antoś tak pięknie zjada, zobacz, a Ty? Wstyd” , “inne dzieci będą się z Ciebie śmiały”, “No kiedy Ty zaczniesz w końcu porządnie rysować, wszystkie dzieci już kolorują a Ty?” rujnujesz czy budujesz pewność siebie swojego dziecka takimi zdaniami? Czy wiecie co to za przykłady? Przykłady z życia codziennego. Porównujemy wszystko i wszystkich. Od zawsze. Nas też porównywano. Z jednej strony to w porządku, bo jak inaczej mieć odniesienie do czegokolwiek jeśli nie poprzez porównywanie. Dane trzeba porównać do innych, odnieść do większej całości i wtedy dopiero mamy użyteczną informację. Czy jednak w przypadku naszych dzieci ta zasada jest również prawidłowa? Przyjrzyjmy się temu bliżej.
W celach kontroli rozwoju dziecka stworzono niezliczone ilości tabel. Ja sama korzystałam z nich milion razy i z reguły były one powodem moich lęków a także wstyd przyznać – frustracji. Pierwsze zęby, pierwsze słowa, pierwsze wszystko. I to wszystko właśnie ma przydzielone okresy. Tylko, że nikt tam nie pisze, że dziecko dziecku nie równe! Że odchylenia od tej tabeli wcale nie znaczą, że z dzieckiem jest coś nie tak, bo na małego człowieka trzeba patrzeć holistycznie a nie szczegółowo. Taka wiedza byłaby dla młodych mam nie lada buforem bezpieczeństwa psychicznego.
Czy trzyma już główkę?
Od tego porównywanie się zaczyna. Lub od wagi urodzeniowej? Chociaż nie, już od wagi i wielkości w brzuchu! Od początku. A właśnie już od samego początku nasze dzieci stają się jedyne w swoim rodzaju i drugich takich nie ma. Dlaczego zatem tak bardzo wewnętrznie czujemy się rozbici kiedy dziecko znajomych już chodzi a nasze nawet nie ma takiej ochoty? Dlaczego jesteśmy już sfrustrowani gdy dzieci znajomych mówią a nasze nie wydaje żadnego dźwięku, który brzmiałby jak coś! Ja przez to wszystko przechodziłam. Porównywałam Jasia do KAŻDEGO dziecka w jego wieku jakie spotkałam na swojej drodze. To ogromny błąd, który zrozumiałam dopiero kilka dni temu. Powiecie ale co to ma wspólnego z tym czy dziecko ma pewność siebie czy nie. Wyjaśnię to później.
Dzieci mają swój temperament na który my dorośli, żebyśmy nie wiem jak się starali nie mamy wpływu. Dzieci mają ciekawość świata, która rozbija się na różne obiekty. Błędem jest oczekiwać, że wszystkie dzieci interesują się wszystkim tak samo, bo to przecież dzieci. A dzieci jak wiadomo są ciekawe wszystkiego! Nie musi tak być. Im szybciej my rodzice to zrozumiemy tym lepiej będzie nam budować relacje pełne zaufania i zrozumienia z dziećmi. Dziecko nie robi tego specjalnie, nie robi nam na złość. Ono przyjmuje świat takim jaki jest i takim jakim go czuje. Każdy bobas czuje go zupełnie inaczej. Stąd fascynacje pociągami, lalkami, księżniczkami. Jedno dziecko może mieć bzika na punkcie jeden rzeczy a inne może mieć podzielone zainteresowanie na wszystko.
Wracając jednak do mowy i do pierwszych kroków.
To tematy, które rozpalają rodziców niezależnie od ilości posianych dzieci. To są takie kamienie milowe, które nam rodzicom znacznie ułatwiają komunikację, życie i komfort. Zamiast cieszyć się chwilą i stanem obecnym czekamy aż dziecko rozwinie jakąś umiejętność. Ileż to razy zdarzyło się nam powiedzieć “już nie mogę się doczekać aż moje dziecko zacznie mówić”. I teraz pytanie za 1000 punktów, czy dziecko odczuwa z tego powodu jakiś dyskomfort? TAK! Dzieci słyszą więcej niż nam się wydaje. Widzą zdecydowanie więcej niż my. Mają ogromną wrażliwość na naszą mimikę, grymasy, gesty czy nawet postawę ciała. Nie zapominajmy, że dla dziecka to rodzic jest całym światem. Pewność siebie maleje i rośnie.
Dziecko słyszy sygnały niezadowolenia swojego opiekuna bardzo wyraźnie. Nie daje tego po sobie poznać ale zapamiętuje. Raz powiedziałam Jasiowi, że jak będzie rzucał zabawkami to nie dostanie żadnej, wszystkie schowam. Nie jestem z tego dumna ale to był moment ogromnego wzburzenia i nerwów. Jasio pół roku później wykrzyczał mi to podczas gorszego dnia. Zmroziło mnie to ogromnie. To jest dowód, że dzieci rozumieją lepiej niż nam się wydaje, nawet jeśli sami nie potrafią mówić.
Karcenie, porównywanie i krytyka
Brzmi okrutnie. A co zrobisz gdy powiem Ci, że pewnie fundujesz to swojemu dziecku? Karcenie to nie musi być bicie. Teksty, które wypowiadamy automatycznie “długo będziesz się tak wiercił”, “usiądź jak normalne dziecko”, “Czy Ty na prawdę nie potrafisz nic zrobić porządnie” to ogromny stres dla naszych dzieci. Kiedy ktoś mówi tak do nas, dorosłych ludzi robi nam się trochę przykro ale puszczamy to mimo uszu. Dlaczego? Bo słyszeliśmy to już milion razy i uodporniliśmy się na to. Dzieci nie. To my uczymy nasze dzieci podejścia do świata, do innych i przede wszystkim (co najważniejsze dla samych siebie). Czy lubisz siebie? Powiedz to na głos. LUBIĘ SIEBIE. No dalej na głos. Dziwne uczucie co? Taki dyskomfort, poczucie winy, że jeszcze ktoś usłyszy. A w szczególności czujesz, że to kłamstwo. Bo siebie nie lubisz. Bo tak Cię właśnie nauczono, że jesteś słaby, że nie dasz rady, żebyś lepiej nie ruszał bo nie skończysz.
I Ty uczysz tego samego swoje dziecko!
Ciągłe porównywanie prowadzi do niższej samooceny naszego dziecka i braku pewności siebie. W latach późniejszych prowadzi do braku zainteresowania pewnymi dziedzinami, w których dziecko mogłoby być świetne z powodu braku wiary we własne możliwości. A przecież marzenia się spełniają! Wystarczy tylko chcieć i popracować nad nimi. Dostatecznie długo i nie zniechęcać się. Kiedy porównujemy nasze dziecko do najlepszego ucznia w klasie i mówimy, czy Ty nie możesz być jak on to automatycznie ucinamy mu skrzydła w locie. Bo on uważa, że nigdy temu najlepszemu nie dorówna! Lepiej mądrze wspierać nasze dziecko niż dawać mu porcję poczucia winy i zawodu wobec rodziców. Nawet jeśli dziecko nie pokazuje nam, że nasze zdanie go interesuje to jest ono dla niego i tak najważniejsze na świecie. Łatwiej jednak odpuścić i nie pokazywać emocji.
Akceptacja swojej osoby
To jest chyba jedna z najważniejszych rzeczy, z którą borykają się dorośli. Akceptacja siebie. Pewność siebie. Wiara we własne siły i możliwości. Gdy nie jesteś pewny siebie to nic Ci nie wychodzi, to zazdrość bierze górę nad wszystkim innym, to użalanie się nad sobą samym jest ważniejsze niż praca i dążenie do czegokolwiek. Kiedy lubisz siebie lubisz też innych. Kochasz świat. Uwielbiasz swój dzień. Jesteś po prostu szczęśliwy. Lubiąc siebie cieszysz się z małych rzeczy, masz więcej wiary w to, że życie jest piękne. Ludzie płacą grube pieniądze, żeby tę swoją wiarę w siebie odzyskać a kiedyś ją mieli. Gdy byli mali wierzyli, że potrafią wszystko. Nie przejmowali się pierdołami czy zdaniem innych osób, bo to ich zdanie było dla nich najważniejsze. Jednak podczas dorastania tracimy ten swój dar, to swoje światełko. Gaśnie powoli aż stajemy się zakompleksionymi dorosłymi. Czy tak trzeba? Jestem zdania, że nie! Kiedy następny raz będziesz chciał porównać swoje dziecko do kogoś przypomnij sobie o tym co napisałam i użyj innych słów. Być może wesprzesz swoje dziecko bo ono bardziej potrzebuje wsparcia niż krytyki.