Myślicie, że polecam czy nie? Wszystkie przeczytane przeze mnie poradniki mają jeden wspólny mianownik – trzeba je dostosować do własnego dziecka i zdecydować samemu czy nam takie podejście odpowiada. Najgorsze co możemy zrobić to ślepo ufać w to co inni nam mówią. Ograniczone zaufanie to bardzo dobry pomysł jeżeli chodzi o wychowanie Twojego dziecka.
Gdy zaczęłam czytać tę książkę to kiwałam głową z aprobatą. Rzeczywiście uważam, iż dzieci rodzą się z określonym temperamentem i my pokazując im nasze zachowanie (pamiętajcie dzieci nie słuchają one patrzą i powtarzają) możemy je w jakiś sposób naprowadzić na inne zachowanie ale tylko do pewnego stopnia. Czyż naprawdę jesteśmy w stanie żywe i aktywne dziecko nakłonić do bycia powolnym, uważnym i spokojnym? Dzieci mają kilka temperamentów i one są tutaj dokładnie i dość fachowo wyjaśnione.
Jest też rozdział o akceptacji naszego dwulatka. I to też jest ogromnie ważne i tu również się zgadzam. Zdarza się, że zamiast akceptować cechy swojego dziecka my staramy się go zmienić na siłę. Jeżeli dziecko jest aniołkiem to rodzice doszukują się wad. Swoje wymagania co do dziecka przenoszą na wyimaginowane braki u dziecka. Dziecko jest zbyt spokojne lub zbyt ciche a powinno być jak inne dzieci! Właśnie tu wchodzi temat porównań o którym możecie przeczytać tutaj http://kamciamamcia.pl/zabijasz-pewnosc-siebie-wlasnego-dziecka/
Możemy się również dowiedzieć o porządkowaniu i rytualizacji. Autorka przekonuje nas, że rytuały służą całej rodzinie. “Język dwulatka” to książka pełna rad, tipów i przede wszystkim opowieści innych rodziców. Są przykłady pozytywne i negatywne. Wiele rad i oczywiście wszystko jest bardzo dokładnie wytłumaczone. Dlaczego rytuały są nam w ogóle potrzebne? Dlaczego są niezbędne dzieciom? Autorka pokazuje również jak bardzo świat dorosły jest w szponach nawyków, rutynowych czynności niczym rozkład jazdy autobusu. Choć nas to czasem męczy, smuci to tak już jest. Rytuał zasypiania zdecydowane ułatwia nam ten czasem bardzo trudny etap dnia.
Pieluchy i mowa
Dwa najbardziej emocjonujące etapy życia naszych małych dzieciaczków znalazły się również w książce “Język dwulatka”. Jak poradzić sobie z odpieluchowywaniem malucha. Czy aby nie robimy tego zbyt szybko? Temat pożegnania pieluch jest niezwykle gorący i wyszukiwany przez mamy. Ciężko się do tego zabrać i jeszcze złapać ten “dobry” moment.
Jak wspomóc dziecko na etapie rozwoju mowy. Miłość i subtelne wsparcie to według autorki klucz. Mówimy o wszystkim i o czymkolwiek. Oznacza to potok słów. Komentujemy wszystko do zdarcia gardła 😉 Im więcej dziecko usłyszy tym więcej zostanie mu w głowie. Słuchamy z uwagą. Całym sobą. Nie rozpraszamy się. Dziecko widzi nasze zaangażowanie lub nasze znudzenie. Każde użycie telefonu, scrollowanie fejsa czy insta to dla dziecka gorzka pigułka do przełknięcia. Ono nie rozumie naszego uzależnienia a gdy chce się z nami podzielić czymś ważnym my go nie słuchamy. Wyjaśniamy powtarzając prawidłowe brzmienie słów. Nie śmiejemy się z wymowy, nie negujemy tylko powtarzamy poprawnie.
Jak widzicie książka pełna jest istotnych informacji o naszych dzieciach poprzedzonych latami badań. Wszystko ma sens i czyta się to dosyć dobrze. Podczas czytania byłam coraz bardziej zdystansowana. Na początku zgadzałam się z tym co moje oczy widziały i z aprobatą kiwałam głową. Robiłam notatki i przekładałam to wszystko na Jasia. Na początku jest nawet test temperamentu, który oczywiście od razu wykonałam ciekawa wyniku. Potwierdził się z moimi przypuszczeniami. Zagłębiając się w lekturę mój entuzjazm zaczynał topnieć a do głowy starała się dostać pewna myśl. Nie dawałam jej szansy zamykając głowę przed nią. W trzecim rozdziale jednak prześlizgnęła się i po cichu, powolutku do umysłu się dostała.
Gdzie w tym wszystkim spontaniczna prawdziwa miłość, którą znałam z mojego dzieciństwa?
Nie mogłam już nie dostrzegać moich odczuć. Gdzie w tym wszystkim miłość taka prawdziwa, spontaniczna. Te momenty które nadają sens, te chwile które wspominam nawet po kilku latach z łezką wzruszenia w oku. I zrozumiałam, że jestem raczej zwolenniczką wychowania w bliskości. Jestem wręcz uzależniona od tych momentów nie wpisanych w harmonogram, nie przemyślanych i tak cudownych. Dla mojego syna mam czas zawsze a nie tylko w wyznaczonych godzinach. Nie nastawiam budzika kiedy czas mojego dziecka się kończy i ma mi nie przeszkadzać. Nie tresuję go bo świat i tak kiedyś go wytresuje.
Czy polecam “Język dwulatka”? Ja bym go drugi raz nie kupiła. Przeczytałam, kilka rzeczy sobie zanotowałam ale nie ze wszystkimi się zgadzam. I tutaj wrócimy do początku każde dziecko jest inne ale też każdy rodzic jest inny! Autorka pisze wiele pomocnych rzeczy, które rodzicom mogą wiele uświadomić ale metody nie przemawiają do mnie. Ale też i ja nie mam problemów z Jasiem w postaci krzyków, nerwów i awantur. Być może przez wzajemny szacunek, nie podnoszenie głosu i czas który mu poświęcam. Nie wiem bo ekspertką nie jestem.