Kolejny poniedziałek i kolejne nowe postanowienia. Do kolekcji że tak powiem, do kosza, do skreślenia. Do dupy. Tak jest? Czy może już przestałaś w ogóle coś sobie postanawiać czy obiecywać? No bo po jaką cholerę, żeby znowu nie ogarnąć? Żeby znowu czuć się źle przed samą sobą? I teraz nasuwa mi się takie pytanie. Czy to nie my sami jesteśmy odpowiedzialni za to nasze złe samopoczucie i brak rozwoju?
Jeżeli robimy sobie jakieś postanowienie lub mamy ochotę je zrobić oznacza to, że jesteśmy z jakiegoś obszaru swego życia niezadowoleni. Chcemy go zmienić. Po to jest nam postanowienie. Niby chcemy ale finalnie i tak dajemy ciała. Zawsze. Po piętnastym przejściu na dietę przestajemy już o tym mówić bo wstyd ale z obrzydzeniem patrzymy lustro, bądź zaprzestajemy patrzenia delektując się czekoladą. Jestem słaba. Nie dałam rady. Znowu! Ale ze mnie nieudacznik!
Masz dwie drogi
Luźno rozmyślając o tych moich ostatnich postanowieniach zauważyłam taką zależność. Im bardziej te postanowienia były powiązane z moimi prawdziwymi pragnieniami tym lepiej mi szło z ich wykonywaniem. Te obszary jednak, w których postrzegam siebie jako skończonego gniota, łamagę i pechowca nigdy nie pozostawały spełnione. Zobaczcie, im mniej w siebie wierzymy tym trudniej jest nam cokolwiek osiągnąć i wykonać. Wiara w siebie to oczywiście temat na kilkanaście książek i publikacji, wiedza specjalistyczna nie wyczerpana i cholernie trudna w autopsji. Jednak tak bardzo definiująca nasze szczęście. Bo czyż ludzie pewniejsi siebie nie osiągają wszystkiego szybciej? Lepiej znoszą porażki? Nie poddają się?
Dwie drogi napisałam wyżej i teraz Wam je pokażę. Kamila Coelho powiada: możesz dać ciała albo walczyć! Badum tsss. 😉 Taka mądrość. Jednak zastanówmy się. Możesz dać ciała i mówić: mam dość niespełnionych obietnic, im więcej sobie postanawiam tym trudniej mi to osiągnąć, im bardziej mi zależy tym bardziej boli itp. itd. I teraz dwie drogi jednej z dróg 😉 Dajesz ciała, odpuszczasz z dwóch powodów
- nie chce Ci się, nie masz pewności siebie, jesteś upokorzony wieczną porażką
- tak naprawdę wcale nie chcesz nic zmieniać a postanowienia robisz bo tak, bo wszyscy robią, bo wszyscy są chudzi to i Ty chcesz być ale bez ćwiczeń i diet
Odpowiada Ci obecna sytuacja
Czasem jest tak, że wcale obecna sytuacja aż tak nas nie pije i nie uciska w szwach jak sobie to staramy wmówić. Bywa, że przejmujemy nasze postanowienia od innych, pragniemy tego czego pragną inni ale tak powierzchownie. Gadamy o tym, wydaje nam się że tego chcemy, zaśmiecamy swój mózg ale prawda jest zupełnie inna. Tylko, że my nie chcemy jej dostrzec. Może wcale nie uważasz, że musisz chudnąć ale nie mieścisz się w kanonach piękna naszych czasów, więc wypada mówić że wypada schudnąć.
Jesteś leniwa i czekasz aż samo się zrobi
To jest druga możliwość. Po prostu byś może chciała mieć efekty, bo wiadomo efekty każdy chciałby mieć. Jednak proces dojścia do efektów jest dla Ciebie nie do przyjęcia. Za długi, zbyt pracochłonny. Wolisz z kanapy patrzeć spod oka na ludzi, którym się “udało” Tylko, że mało komu się udaje. Za sukcesami stoją godziny pracy, potu i poświęceń, których nie widać. Mija tak kolejny miesiąc, kolejny rok, kolejne wakacje kiedy misja bikini się nie udaje. Rośnie Twoja niechęć. Spada motywacja. Bo i tak nigdy mi się nie uda.
Sama siebie programujesz na porażkę.
Znacie taki cytat “kłamstwo powtórzone 100 razy staje się prawdą”? Właśnie tak tworzymy kłamstwa w naszym mózgu. Nasze porażki dla innych są cenną lekcją, dla nas są kolejnym batem, rózgą. Sami siebie pogrążamy choć dla innych potrafimy być wyrozumiali. W chwilach gdy zejdziesz ze ścieżki swojego postanowienia po prostu poklep się po ramieniu i wybacz. Nie zaprzepaszczaj wszystkiego z powodu jednej głupiej wpadki. Hej! Zdarza się to każdemu! Nie bądź dla siebie surowa. Potrzebujemy wsparcia. Najlepsze wsparcie możemy jednak dać sami sobie. Bo tylko Ty sama wiesz jak cholernie ciężko jest oprzeć się tym lodom! A jednak dałaś radę zrobić to 15 razy w ciągu ostatniego tygodnia, złamałaś się jeden jedyny raz. Czy to powód aby wyzywać się od nieudaczników? Wątpię szczerze.
Bądź swoją przyjaciółką i szczerym sędzia.
Każde postanowienie powinno być przemyślane. Powód dla którego chcemy coś zrobić, plan rozpisany krok po kroku, kamienie milowe, mierzenie efektów. Samo postanowienie od jutra dieta jest tak mocno beznadziejne, że aż bolą oczy. Z góry mogę Ci powiedzieć, że nic z tego nie będzie. Zawsze wszystko planujemy czy tego chcecie czy nie. Im bardziej zależy Wam na zmianie tym lepiej się do niej przygotujcie! I dość z wymówkami, jeśli chcesz coś zrobić to właśnie teraz, no bo kiedy?
A jeśli interesują Cię takie tematy to zapraszam do przeczytania mojego starszego wpisu http://kamciamamcia.pl/7-powodow-bycia-w-czarnej-dupie/