Planowanie? A na co mnie to! Co to daje?! Przereklamowane badziewie. Świetnie sobie radzę bez żadnego planowania. Planować to sobie można w przedsiębiorstwie a w życiu codziennym? Kto by miał na to czas!
Bzdura!!!
Planujemy w sposób ciągły, nieprzerwany i często podświadomy! Planujemy, że oglądając nasz ulubiony serial pójdziemy do toalety w jego przerwie. Planujemy, że wracając z pracy zrobimy zakupy aby zrobić zaplanowany obiad. Planujemy, że w wakacje pojedziemy na Bali 😉 Nie oszukujcie się! Planujecie ciągle. Ważne jest żeby robić to z głową!
Jakie planowanie dotyczy nas najbardziej? Jakie planowanie sprawia nam najwięcej problemów?
Planowanie bieżące.
Jeżeli jesteś osobą, która ma na drugie imię niedoczas warto się zatrzymać i zastanowić. Co jest nie tak, że wiecznie brak mi czasu. Odpowiedź pierwsza : mam za dużo na głowie. Odpowiedź druga: doba jest za krótka. Odpowiedź trzecia: nie wiem.
Ja Ci powiem! Leży u Ciebie planowanie i zapewne wyznaczanie celi. Tak, tak. To są podstawowe podstawy zmiany drugiego imienia na pijęciepłąkawę. Planowanie to kreowanie przyszłości. Pięknie nazwane co? Kreując swoją przyszłość musimy być bardziej skuteczni, celowi i kompletni. Puste słowa co? Wiem co pomoże Ci zrozumieć lepiej.
Chciałabyś w raz w tygodniu chodzić na siłownię ale tego nie robisz, pomimo gorących postanowień: od następnego poniedziałku to ja już na pewno pójdę! Nie chodzisz bo nie potrafisz wygospodarować sobie czasu albo tak naprawdę to nie chce Ci się ruszyć dupy a gadasz żeby sobie pogadać jaka to jesteś gruba 😉
Jeżeli nie potrafisz wygospodarować czasu to znaczy, że źle planujesz. Nie, to nie znaczy że masz za dużo obowiązków. To są brednie. Jeśli ma się za dużo obowiązków to należy albo część olać albo skaskadować. Takie życie. Wracając do planowania. Żeby to miało ręce i nogi to musi być jakiś cel.
Cel : Od 30 stycznia 2019 chodzić na siłownię (na ABS) raz w tygodniu w czwartek, przez pół roku.
Jak widzisz cel ma ramy czasowe i to jest ważne. Musimy sobie jasno powiedzieć kiedy, w jakim czasie i jak często chcemy coś robić. Czemu? spójrz
Cel : Chodzić raz w tygodniu na siłownię.
Słabo co? Znasz to już pewnie skądś. To daje nic. Gówno. Nie motywuje Cię ani nie wywołuje w Tobie żadnych uczuć. Tak się nie formułuje celu. Nigdy!
Mamy już swój cel. I co dalej? Teraz musimy tak wykreować swoją rzeczywistość aby ten cel osiągnąć.
Krok pierwszy
Sprawa najważniejsza to znaleźć czas na tę oto siłownię. Jeżeli jesteś mamą to pewnie teraz pukasz się w głowę. Jeżeli nie pukasz się w głowę, to przybijam Ci wirtualną piątkę, bo to oznacza, że jesteś mistrzem swojego planowania i nie musisz dalej czytać. Szukamy, więc czasu na nasz cel. Sprawa pierwsza – warto przyjrzeć się nad tym, na co wydajemy nasz czas. Jest wiele aplikacji pomagającym nam zbadać to. Co to dokładnie znaczy? Analizujemy nasz dzień pod kątem wykorzystania czasu na poszczególne czynności. Ile czasu zajmuje Ci sprzątanie, ile zakupy, ile kontakty towarzyskie, ile praca, ile opieka nad dzieckiem, ile gotowanie itd. itp. Powiem Wam, że to ćwiczenie daje takiego kopa w dupę, że hej! Otwierają nam się oczy na maxa. Czarno na białym widać, gdzie ten nasz czas się podziewa.
Krok drugi
to usprawnienie swoich procesów czyli zaplanowanie ich z głową. Jeżeli zakupy robisz codziennie zmień to! To są godziny, które możesz poświęcić dla siebie. Jeżeli gotujesz obiady codziennie, staraj się robić to na dwa dni – kolejne godziny dla Ciebie. Jeżeli twoje dziecko już chodzi – angażuj je w sprzątanie. To nic, że będziesz musiała po nim poprawić. Raz robicie coś razem, zacieśnia się wieź, dziecko się uczy, dwa nie musisz tego robić na jego drzemce! Kaskaduj zadania na męża! Nie tylko Ty w tym domu brudzisz kibel czy skarpety. Korona mu z głowy nie spadnie jak czasem weźmie berło i posprząta muszlę klozetową. Korzystasz dużo z portali społecznościowych? Zainstaluj w telefonie aplikację, po wyznaczonym czasie zablokuje Ci fejsa czy instagrama. Daj czasem babci czy cioci wyjść na spacer z dzieckiem a Ty ciesz się wolnością. Pamiętaj nie musisz robić wszystkiego sama!
Krok trzeci
to harmonogramy czego się da. Spisanie wszystkich naszych obowiązków i odhaczanie tych już zrobionych świetnie działa na naszą psychikę. Pozwala skupić się na celu i nie rozpraszać myśli. Pomaga zwalczyć lenia w tyłku.
Krok czwarty
to dobry planner. To jest podstawa planowania. Dobrym plannerem może być zwykły kalendarz, słowo dobry oznacza skutecznie i mądrze zaplanowany. Dobry podział zadań i obowiązków to połowa sukcesu w osiągnieciu celu.
Krok piąty
to drobne nagrody. Cel z reguły jest duży, odległy. Po drodze do niego często zapominamy po co my się w ogóle tak wysilamy. Wtedy następuje zwolnienie blokady i mega wkurw. Rzucenie wszystkim i lament jaka to jestem beznadziejna. I słusznie. Drobne sukcesy należy nagradzać, czy to chwilą lenistwa, czy to jakimś fit batonikiem 😉 To zależy od naszych potrzeb i naszej determinacji a przede wszystkim od naszego głównego założenia.
Poszczególne punkty będą rozwijane w kolejnych postach. Do każdego dostaniecie ode mnie darmowe narzędzia, jeżeli jeszcze nie zapisałaś się do newslettera to myślę, że teraz jest na to najwyższy czas!
Więcej o planowaniu możecie przeczytać tutaj http://kamciamamcia.pl/2018/03/27/jak-planowac-swoj-czas-aby-wszystko-zrobic/