Odstawianie dziecka od piersi. W ogóle jak to brzmi. Jakoś tak barbarzyńsko a jednocześnie swojsko. Cyc jak to mawiają matki (ja nigdy tak nie mówiłam, cyce to ma krowa). Wspomniany cyc jest potrzebny dziecku. Wspomniane karmienie jest potrzebne matce, produkuje się oksytocyna i obydwie strony są szczęśliwe. Prawda? Jak w mordę strzelił. Karmimy się więc wszyscy z uśmiechem na ustach.
Zawody cycowania
Dużo matek odpada po drodze z tych zawodów. Dlaczego? Bo ten uśmiech znika z twarzy zmęczonych, wyczerpanych, niedospanych matek i ojców. Bo nie zawsze to mleko jest i nie zawsze płynie strumieniami na prawo i lewo. Wiele kobiet decyduje się przestać toczyć nierówną walkę i z łzami w oczach podaje tę diabelską mieszankę (według niektórych matek czysta chemia wlewana biednemu dziecku). Wyrzuca sobie potem jaką to jest złą matką. Nigdy tego nie rozumiałam. No nie masz mleka to trudno. Przecież nie liczy się jak karmisz, tylko czy w ogóle karmisz 😉 Liczy się miłość, troska, oddanie, trud włożony w opiekę, więź. A do tego nie jest potrzebne mleko matki (Jasiulda też dostawał mieszankę. Gdy wróciłam do pracy to coś musiał jeść). Nie rozumiałam. Do czasu.
Kiedy Ty wiesz najlepiej
Nadszedł czas naszego odstawiania. Między nami, to powinien on nadejść 13 miesięcy temu. Wtedy właśnie miałam rzut choroby. I co? No przecież ja jestem mądrzejsza od lekarza. Wezmę słabiutkie leki i wszystko będzie cacy. Bo przecież mleko kobiece to najlepsze co matka może dać swojemu dziecku, czyż nie? Bo jak nie będę karmić piersią to nie będę dobrą matką. Przecież i tak Jasiulda nie urodził się naturalnie tylko go wydobyli, co już stawia mój tytuł matki w złym świetle.
Rumowisko efektem karmienia
Moje dziecko ma miesięcy 16. Karmię go. Piersią. Nadal. Jeden z moich nadgarstków jest zepsuty całkowicie. Pani doktor nazywa go pieszczotliwie rumowiskiem. Drugi z moich nadgarstków, właśnie zaczyna się psuć. A w tej chorobie jak już coś się popsuło to nie naprawi się nigdy. Psuje się też kolano. Bilans strat i zysków jest oczywisty. Dla mnie tak. Nie żałuję.
Odstawianie jest do bani
Odstawiam Jasia od 3 tygodni. Przepłakałam. Nie. Przeryczałam każdy dzień. Ja ryczałam jak chyba nigdy w swoim życiu. Ja teraz płaczę gdy to do Was piszę.Ja go przepraszałam za każdą złą rzecz jaką w moim mniemaniu mu wyrządziłam. Za to, że za mało mu śpiewałam, za każdy raz kiedy podczas karmienia nie skupiałam na nim uwagi (to nic że zasypiał przy piersi i w sumie to miał głęboko w nosie co ja robię), za to że byłam złą mamą. Za to, że nie wykorzystałam tych chwil karmienia na maxa. Za to, że muszę skończyć go karmić. Rozsypałam się. Już nie uważałam, że kiedy kobieta nie ma mleka i musi skończyć karmić to nic. Ja teraz wiem co te wszystkie mamy przeżywały. Ja dopiero teraz to czuję. Cholernie boli. Nie daje spokoju jedna myśl – jestem złą mamą, on tego potrzebuje a ja nie mogę mu tego dać.
Jeśli możesz karmić – RÓB TO!!!!
Teraz napiszę coś o może się kłócić z tym co napisałam wyżej. Jest to też opinia, która wielu z Was się nie spodoba. Nie rozumiem jak można odstawić dziecko od piersi bo tak. Nie zrozumiem tego. Dla mnie jest to mega trauma, ogromny ból. Nie powiem. Jak Jasiulda miał rok przeszłam pewnego rodzaju załamanie. Miałam dość. Czułam się jak jadłodajnia. Chciałam z tym skończyć. To były jednak tylko takie czarne myśli, których nigdy nie chciałam wcielać w życie. Co innego przestać karmić bo nie ma się pokarmu a co innego przestać karmić bo no właśnie bo. Sama nie wiem co tu wstawić, bo nic nie przychodzi mi do głowy.
Być może terrorystki laktacyjne aż tak zapanowały nad moim umysłem, że straciłam zdolność jasnego myślenia. Pewnie część z Was w tym momencie czyta to oburzona. Trudno. Moje zdanie się nie zmieni. Jeśli masz czym karmić to rób to! Wiele kobiet oddałoby miliony w zamian za możliwość karmienia piersią. I wiem, że wiele mam czuje się przez to gorsze, bo nie są w stanie tą swoją własną piersią karmić. I to jest złe, ale o tym kiedy indziej.
A jakie jest Wasze zdanie? Jakie są Wasze doświadczenia w tym temacie?