
Moja historia z RZS: długa, kręta i… prawdziwa
RZS – Rok 2005. Miałam wtedy zaledwie kilkanaście lat. Gdy zaczęłam mówić o bólu stawów, lekarze patrzyli na mnie z pobłażliwością. „To pewnie przeciążenie”, „dorastanie”, „tak bywa u nastolatek” – słyszałam. Droga do diagnozy była długa i bolesna – zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Mijały miesiące, aż w końcu pojawiły się zmiany w rękach, które dziś są dla mnie symbolem tej choroby: krzywe palce, które trudno ukryć, ale które nauczyłam się akceptować.
Zdiagnozowano u mnie reumatoidalne zapalenie stawów (RZS). Chorobę autoimmunologiczną, przewlekłą, podstępną. Od tamtej pory RZS towarzyszy mi codziennie. Ale dziś wiem, że można z nim żyć. Trzeba tylko znaleźć swoją drogę.
Co pomaga? Moje osobiste TOP 6:
1. Dieta przeciwzapalna – codzienna podstawa
Zaczynam od tego, co ma ogromny wpływ, a jest często niedoceniane. Dieta! To nie moda, to moje codzienne paliwo i naturalny sposób na wyciszenie stanów zapalnych. Unikam cukru, warzyw psiankowatych, nabiału i glutenu. Jem dużo warzyw, kasz, kiszonek, siemienia lnianego, oliwy z oliwek. Zrezygnowałam też z mocno przetworzonych produktów.
Nie powiem, że zawsze jest łatwo. Ale odkąd tak się odżywiam, czuję różnicę. Mniejsze poranne sztywności, lepsze samopoczucie i… mniej bólu. Serio.
2. Kwasy omega-3 – moje codzienne wsparcie
To mój numer dwa i coś, co naprawdę robi różnicę. Suplementuję kwasy omega-3 od kilku lat – regularnie, codziennie. Zauważyłam wyraźne zmniejszenie stanów zapalnych i poprawę ruchomości stawów. Nie tylko ja i moi znajomi z RZS to czują – badania mówią to samo:
Badanie: „Omega-3 fatty acids in inflammation and autoimmune diseases” – ncbi.nlm.nih.gov
Ja korzystam z kwasów omega-3 z Health Labs. Mają świetny skład, odpowiednie proporcje DHA i EPA, a mój organizm naprawdę dobrze na nie reaguje. Jeśli chcesz wypróbować, możesz użyć kodu Kamcia10 – daje zniżkę, ale piszę o tym tylko dlatego, że naprawdę je polecam z serca.
3. Sulfasalazyna – nie wstydzę się leczenia
Przez lata walczyłam sama – z dietą, stylem życia, ziołami. Ale prawda jest taka, że czasem organizm potrzebuje mocniejszego wsparcia. U mnie takim wsparciem jest sulfasalazyna. Działa. Dzięki niej mogę funkcjonować, być mamą, pracować.
Nie demonizuję leków, ale też nie polegam wyłącznie na nich. Leczenie to część układanki, a nie jedyne rozwiązanie.
4. Ruch, ale z głową
Codziennie się ruszam. Nie są to maratony, nie są to wycieczki w góry (choć bym chciała!). To raczej delikatna joga, rozciąganie, czasem spokojny spacer. Ruch smaruje stawy od środka. Kiedy się nie ruszam – boli bardziej. Kiedy jestem aktywna – ciało mówi: dziękuję.
5. Ciepło i odpoczynek – nie luksus, a konieczność
Ciepła kąpiel, termofor na kolanach, spokojny wieczór pod kocem. To nie lenistwo – to moja forma regeneracji. Zrozumienie, że nie muszę być „produktywna” 24/7, zmieniło moje życie.
6. Psychika – czyli jak się nie załamać
RZS potrafi wykończyć psychicznie. Dlatego uczę się mówić „nie”, stawiać granice, odpoczywać, prosić o pomoc. Czasem potrzebuję się wypłakać. Czasem potrzebuję śmiechu. Czasem piszę – to dla mnie terapia.
RZS a macierzyństwo – inny poziom wyzwania
Bycie mamą z RZS to osobna historia. Są dni, gdy moje dłonie nie chcą otworzyć butelki z mlekiem. Gdy podnoszenie dziecka boli. Gdy jedynym marzeniem jest godzina snu bez bólu. Ale są też dni, kiedy zapominam o chorobie – bo miłość do dziecka leczy więcej niż niejeden lek.
Nauczyłam się odpuszczać. Nie muszę być perfekcyjna. Dzieci nie potrzebują mamy idealnej – potrzebują mamy obecnej. I prawdziwej.
Czego jeszcze próbowałam (i co myślę):
- Posty przerywane (intermittent fasting) – u mnie bez spektakularnych efektów, ale wiele osób mówi, że im pomaga.
- Suplementacja kolagenem i kurkuminą – czasem stosuję, ale nie widzę tak wyraźnych efektów jak przy omega-3 jeśli chodzi o stawy bo kolagen na twarz – złoto.
- Zioła (np. czystek, pokrzywa, kurkuma) – wspierają, ale tylko jako dodatek.
- Fizjoterapia – planuję wrócić, bo to coś, czego mi brakuje.
Dla kogo piszę ten tekst?
Dla Ciebie, jeśli dopiero co usłyszałaś diagnozę i czujesz, że wali Ci się świat. Dla Ciebie, jeśli od lat walczysz z bólem i masz ochotę się poddać. Dla Ciebie, jeśli szukasz naturalnych sposobów wsparcia i nie wiesz, od czego zacząć.
Nie jestem lekarzem. Ale jestem kobietą z doświadczeniem. Mamą. Kimś, kto zna ból, frustrację i lęk. Ale też kogoś, kto nie chce się poddać.
Na koniec – kilka słów otuchy
RZS to nie wyrok. To zaproszenie do tego, żeby bardziej o siebie dbać. Żeby zwolnić. Żeby nauczyć się żyć bardziej świadomie. I choć są dni gorsze, to wiem jedno – warto walczyć o siebie.
Jeśli czujesz, że coś z tego tekstu było dla Ciebie pomocne – daj znać. Napisz do mnie. Podziel się swoim doświadczeniem. Może razem będzie nam trochę lżej?
Ściskam, Kamcia 💛
P.S. Jeśli chcesz spróbować omega-3 od Health Labs – polecam z serca. Z kodem Kamcia10 masz zniżkę. Ale pamiętaj – to jest reklama ale również, to część mojego codziennego wsparcia.
Post powstał we współpracy z Health Labs
You May Also Like

TOP 6 gadżetów przydatnych po porodzie
24 września, 2017
5 najlepszych prezentów na mikołajki. Kreatywność i zabawa.
12 listopada, 2019