Znacie takiego ludzika, który siedzi Wam na uchu i podpowiada co macie robić? Słuchacie go? Czy przejmuje kontrolę nad Waszym życiem, czy może jest tylko głosem, który bierzecie pod uwagę? Pewnie bywa z tym różnie. To zapewne zależy od sytuacji. Ten ludzik ma różne zdolności. Potrafi być aniołkiem, diabełkiem, coachem, nauczycielem, zrzędą, potrafi siać niepokój, szerzyć strach i panikę, podkopywać pewność siebie, potrafi wyśmiewać Twoje pomysły i to co robisz. Brzmi znajomo czy wręcz przeciwnie? Najgorsze jest to, że nie zawsze mamy nad tym ludzikiem kontrolę a jak on się rozkręci to robi się bardzo nieprzyjemnie.
Nie wiem od kiedy mój ludzik jest ze mną. Nie do końca pamiętam, kiedy zdałam sobie sprawę z jego istnienia. On ze mną po prostu jest od zawsze. Przyzwyczaiłam się do niego. Mam takiego pecha (zawsze pod górkę od małego), że mój koleżka ma problem z podejmowaniem decyzji i nie mówimy tu tylko o decyzjach życiowych. Decyzja na poziomie wyboru koca staje się mount everestem nie do zdobycia! Potrafimy kilka dni rozważać wszystkie warianty po to aby na końcu rzucić monetą. Serio. Wyobraźcie sobie zatem co się dzieje, kiedy stajemy przed decyzją życiową rangi wyboru szkoły czy zmiany pracy! To jest koszmar. Nieumiejętność podejmowania decyzji jest czynnikiem bardzo utrudniającym życie. Analizowanie godzinami skutków wyboru każdej z opcji może doprowadzić do początków choroby psychicznej (u mnie to już chyba nawet nie początki tylko zaawansowana postać choroby). Kiedy już wydaje nam się, że wybraliśmy słusznie, że po kilkudziesięciu godzinach rozważań dana opcja jest dla nas najlepsza wszystko się sypie. Głosik zza ucha nagle odkrywa ogromny minus tego rozwiązania, lub podważa zasadność przytoczonych argumentów albo co najgorsze nagle stwierdza, że inna opcja jednak jest ciekawsza i więcej dla nas znaczy. Macie tak? Osobiście zazdroszczę ludziom, których ludziki są zdecydowane i podejmują decyzję na rachu ciachu. Opcja numer 1. Dziękuję dowidzenia. Głosik milknie. Osoba wybrała, idzie dalej. Nie roztrząsa, nie analizuje, nie spędza życia na myśleniu co by było gdyby, co będzie jeśli itd. Od zawsze chciałam funkcjonować w taki sposób. Oszczędza to człowiekowi nerwów, stresu i mózg jest jakiś taki czystszy w moim mniemaniu. Nie potrafię jednak, no nie potrafię. Często jednak podejmuje próby. Dotyczą one oczywiście jakiś błahych wyborów. Ostatnio wybrałam w 2 minuty komplet pościeli. Powiecie, matko wielkie mi rzeczy. No właśnie dla mnie wielkie. Ale, słuchajcie, otworzyłam stronę, przescrollowałam ją cała i to tylko raz, wybrałam, zamówiłam. Koniec. Całość trwała 2 minuty. Byłam z siebie ogromnie dumna. Dopóki komplet nie przyszedł moja głowa była wolna od tego tematu. Paczka przyszła, otworzyłam ją i trach. Zaczęło się. A może inny wzór byłby ładniejszy, a może pasowałby bardziej do wystroju, a może to, a może tamto. I tutaj wkradło się niezadowolenie, rozgoryczenie, złość na siebie za podjęcie złej decyzji. Za to mój mąż, który wybierał swój komplet razem ze mną był całkowicie wolny od tego typu problemów. Zamówił w sekund 3, paczkę otworzył, obejrzał pościel, skwitował słowami “zajebista” i więcej do tematu nie wracaliśmy. Jego ludzik jest zdecydowanie bardziej cool niż mój. Może dlatego, że to facet?
O ile podejmowanie decyzji jest problemem, to większe zagrożenie dla nas samych stanowi brak pewności siebie naszego ludzika a także jego pesymizm i ciągnięcie w dół. A jeszcze jak te wszystkie cechy występują wspólnie to robi się z tego mega trudne combo. Nie wiem jak jest u Was, ale mam nadzieje, że Wasze głosiki są inne, że Was wspierają i prowadzą w stronę sukcesu. Mój przyjaciel (tak, tak przez tyle lat zaprzyjaźniliśmy się), należy raczej do typów bojaźliwych, lubiących stagnację i obawiających się zmian. Nie wierzy w moje siły, uważa że jest dobrze jak jest więc po co cokolwiek zmieniać. I powiem szczerze – jest to męczące. Kiedy ja zapragnę w moim życiu jakiejś zmiany, on natychmiast wynajduje milion powodów dlaczego to głupi pomysł. Najgorsze jest to, że z reguły mu ulegam. Ja lubię zmiany, trochę obawiam się konsekwencji ale je lubię. On za każdym razem przytacza mi sytuacje z mojego życia, te złe sytuacje, te kiedy coś mi nie wyszło, te kiedy poczułam się źle i żałowałam, że nie jest jak kiedyś. Za każdym razem podsuwa mojej wyobraźni scenariusze. W tych scenariuszach są niemiłe rzeczy: jak inni śmieją się ze mnie, jak moja inicjatywa jest przez nikogo nie zauważona, nie doceniona, jak nie daję sobie rady, jak inni patrzą na mnie z politowaniem. On wprost mówi mi : nie dasz rady, zapomnij o tym, po co Ci to, źle Ci teraz? Chcesz, żeby inni wspominali Twoje niepowodzenia z uśmiechem na twarzy? Naprawdę tego chcesz? Ciężko jest wtedy powiedzieć: dam radę! poradzę sobie! Tak było np. z założeniem tego bloga. Jak widzicie, mój kolega nie zawsze wygrywa 🙂 Bardzo długo kłóciłam się z nim na ten temat. Był zdania, że ja przecież się na tym nie znam, ja nie potrafię tego robić, nikt nie będzie przecież tego czytał a jak już przeczyta to puffnie pod nosem i więcej tu nie wejdzie. Być może tak właśnie jest. Nie ukrywam, że lęk towarzyszy mi stale, ale chwila moment. Czymże jest nasze życie? Drogą wyborów, drogą prób i błędów. Życie jest jedno, należy robić to na co mamy ochotę (o ile jest to zgodne z kodeksem etycznym, moralnym i prawnym 😉 ). Dlaczego by nie spróbować, bo ktoś będzie się ze mnie śmiał??? No i co. Czy to jest powód dla którego powinniśmy rezygnować z naszych marzeń, pragnień, pomysłów? Nie pozwólmy nikomu nawet naszemu głosikowi na ciągnięcie w dół. Trzeba podnieść głowę i żyć pełnią życia. Zawsze, ale to ZAWSZE znajdzie się jakiś hejter. Szczególnie w internecie, gdzie można anonimowo wyśmiać, szydzić, wyrazić swoją opinię bez obaw o konsekwencje. Także, nie martwmy się tym. Nie ma sensu. Róbmy swoje! I spróbujmy tłumaczyć to naszemu ludzikowi.
Życie z naszym ludzikiem bywa trudne. Czasem męczące, czasem wspaniałe. Pomaga nam w trudnych wyborach ale również cieszy się z naszych sukcesów. Współistnienie polega na ciągłych negocjacjach, rozmowach, analizach. Przynajmniej tak jest w moim przypadku. Bywa ciężko, jednak tak być musi. Życie nie jest łatwe, wybory bywają trudne. Każdy chce podejmować tylko te właściwe decyzje. Często tak jest, ale my tego nie widzimy. Dopiero po jakimś czasie, krystalizuje się czy decyzja była słuszna czy nie. Bardzo często to my sami mamy wpływ na to czy ten wybór po czasie okaże się słuszny. Sam wybór nie jest tutaj najważniejszy, istotne jest to co następuje później! To my kierujemy naszym życiem i my nadajemy mu kształt. Jeżeli powiedziało się A należy powiedzieć B. Nie chowajmy głowy w piasek, nie bądźmy wiecznie niezadowoleni, przestańmy zazdrościć innym! To są czynniki, które powodują, że te nasze wybory, nawet najlepsze, stają się złe, przesiąknięte zazdrością, zawiścią. W taki sposób daleko nie zajedziemy, nie będziemy się cieszyć pełnią życia i szczęścia. Bo przecież, życie składa się z momentów. Większości tych momentów to my nadajemy kształt, to my możemy modelować te chwile i sprawiać aby były pozytywne i dające szczęście.
Łatwo się to pisze, trudniej wykonuje 🙂 Ja staram się gadać z moim ludzikiem i przekonywać go do swoich racji. Łatwo nie jest. Wymaga to wiele dyscypliny i twardej postawy. Ale warto, naprawdę warto. Cieszę się tymi momentami i zapisuję je w moim osobistych wewnętrznym albumie. W trudniejszych chwilach otwieram ten album i ładuję baterię.
Jak jest u Was? Macie takie ludziki czy ja jestem po prostu psychiczna? 😀
Czy Wasze ludziki są fajne, czy wręcz przeciwnie.
Bardzo mnie to ciekawi.
Miłego dnia
Kama