No gratuluję! Karmisz piersią? O jak super! Świetnie. Nie brakuje Ci mleka? Pewnie musisz dokarmiać. Nie za duży już na cycusia? Jeszcze karmisz? Znacie te teksty? Znacie je z doświadczenia czy zdarzyło się je powiedzieć? Karmienie piersią – temat który dzieli.
Już od dawna noszę się z zamiarem podzielenia się z Wami, moi drodzy czytelnicy, moimi spostrzeżeniami na temat karmienia piersią. Przed ciążą, byłam osobą, której temat dzieci nie interesował absolutnie. Wszelkie słowa na temat macierzyństwa, wlatywały jednym uchem i wylatywały drugim. Dlatego dziecko było dla mnie tak wielką niewiadomą. Może gdybym czasem zainteresowała się co do mnie mówią inne matki byłoby lepiej. Ja jednak w momencie kiedy temat rozmowy zmieniał się na coś pokrewnego ciąży, wychowaniu dzieci itp. słyszałam tylko “bla,bla,bla”. Stąd moja wiedza na temat karmienia piersią rozwijała się od momentu porodu, rozwija się nadal po dziś dzień. Jest wiele rzeczy, które mnie totalnie zaskoczyły. Jest nią np. podejście innych do tej czynności.
Początek
Tuż po porodzie, kiedy ku mojemu ogromnemu zaskoczeniu, mleko lało się strumieniami, mały ssak robił co do niego należy i nie pojawiła się żadna przeszkoda na tej naszej wspólnej (jak to ktoś pięknie nazwał) mlecznej drodze, gratulacjom nie było końca. Zewsząd słyszałam podniecone głosy i każdy chciał mnie klepnąć po ramieniu. Temat porodu zszedł na dalszy plan, najważniejsze było czy karmię piersią. Już wtedy czułam się dziwnie, trochę jak krowa. Każdy zauważał tylko sposób żywienia. Waga, długość porodu (19h!!!), samopoczucie były kwitowane: oh, aha, yhm, ważne że wszystko ok. Żywienie natomiast, dawało ludziom sposobność do komentowania, dawania rad czy wyrażania swojego uznania. Bo na początku nie spotkałam się z żadnym negatywnym komentarzem. Pisałam o tym tutaj http://kamciamamcia.pl/2018/03/11/karmienie-piersia-oczami-matki/No może tylko moja mama była bardzo zatroskana, o to czy nie przypłacę mojego zdrowia tym karmieniem. Miała rację, ale o tym kiedy indziej.
Środek
6 miesięcy Jasia, to taka granica umowna zmiany nastawienia otoczenia do karmienia piersią. Mam wrażenie jakby półroczne dziecko było już na tyle dorosłe i samodzielne, że tego mleka już nie potrzebuje. Większość komentarzy, z którymi się spotkałam były stonowane. Nie słyszałam już gratulacji, nie było klepania po ramieniu. “To co, już kończycie karmienie piersią?” słyszałam wiele razy. Kompletnie tego nie rozumiałam. Czemu karmienie noworodka jest super słodkie, mądre i akceptowalne natomiast półroczniak to już nie wypada? Według opinii publicznej (spotykanej na swojej drodze oczywiście) już nie podążałam w dobrą stronę. Raz zdarzyło mi się karmienie na ławce przy ulicy. Wyobraźcie sobie, że pewna pani zwróciła mi uwagę! Serio. Wtedy byłam w szoku. Karmienie tak dużego dziecka tak mocno ją dotknęło, że postanowiła mi o tym powiedzieć.
Środek dalszy
Karmienie dziecka rocznego przekracza pojmowanie wielu ludzi. Od garstki ludzi mogę usłyszeć gratulacje, w niewielu oczach mogę dostrzec zrozumienie. Ja sama czasem boję się powiedzieć, że u nas mleczko jest moje, bo reakcje bywają różne. I to jest mega słabe. Dzisiaj byłam świadkiem, jak na placu zabaw, dwie matki bezczelnie obgadywały inną z powodu karmienia piersią około 1,5 rocznego dziecka. Co im do tego ja się pytam? Jaki mają problem? Czemu, nawet dla innych matek jest to punkt sporny. Na każdym kroku słyszę “każda mama wie co dla jej dziecka jest najlepsze”, ale jeżeli chodzi o mleko to już ta zasada nie obowiązuje. Moim zdaniem nikomu nic do tego jakie mleko pije nasze dziecko. Ważne jest aby nie działa mu się krzywda. Czy na serio matka dwuletniego dziecka robi mu krzywdę karmiąc go piersią? Czy to aż tak razi w oczy? Dlaczego? Wiem, że tok to taka umowna granica w wielu oczach. Młode ssaków przestają ssać mleko matki z chwilą podwojenia swojej wagi. Człowiek do takiej masy dochodzi szybko na tle innych ssaków. Należy też pamiętać, że dzieci karmienie piersią traktują nie tylko jako zaspokojenie głodu. W ten sposób zaspokajają również potrzebę czułości, bliskości, niepewności czy wstydu.
Oceniający
Macierzyństwo to piękny stan, piękna rola. Męczą mnie tylko te ciągłe oceny, to porównywanie, to chwalenie się. Przez to człowiek wariuje!!! Życie pod ciągłą obserwacją, ostrzałem. Nie można się wsłuchać w siebie ani w swoje dziecko, nie można się zastanowić nad potrzebami tylko cały czas myślimy co powiedzą inni. Nawet jak sobie mówisz :przestań się martwić, to Twoje życie, nikt nie ma prawa Cię oceniać, to i tak wcale nie słuchasz sama siebie. Gdzieś z tyłu głowy czają się te myśli, niechęć do bycia negatywnie ocenioną. Bo złe informacje mają tendencję do dłuższego pozostania w pamięci, wszystkich. O dobrych, ludzie zaraz zapominają, bo nie ma sensacji.
A jakie Wy macie zdanie na ten temat?