Czwarty miesiąc życia mojego dziecka minął okropnie szybko. Każdego dnia ten mały człowieczek zmienia się, osiąga nowe umiejętności, cieszy się życiem. Mam ogromne szczęście, że mogę to obserwować i na nowo wgłębiać się w tajniki czystej radości. Jako matka wariatka oczywiście non-stop zaglądam do poradników internetowych : co powinno umieć dziecko w 4 miesiącu życia. I wiecie co? No niestety Janek odbiega od normy, nie potrafi wszystkiego. I tutaj pojawia się cytat “każde dziecko jest inne” i to jest święta prawda. Podczas gdy inne dzieci opanowują przekręcanie się z brzucha na plecy, mój syn dokładnie w trzymiesięcznicę swoich wydobycin (taki żarcik ale uwielbiam go 😉 opanował przekręcanie się z pleców na brzuch. Oglądał go fizjoterapeuta i stwierdził, że wszystko jest ok. Jasiek po prostu rozwija się w swoim tempie i osiąga umiejętności tak jak mu to pasuje. Jasio nie potrafi jeszcze wszystkiego co według mądrych książek umieć powinien. I mi to zupełnie nie przeszkadza. Jaram się tym co już robi i kocham go najmocniej na świecie 🙂
Co powinno umieć 4-miesięczne dziecko:
+trzymane pionowo stabilnie trzyma głowę
+wkłada przedmioty do buzi
+interesuje się otoczeniem
+reaguje na znane twarze
+sięga i chwyta przedmioty
+głośno się śmieje, naśladuje
+odwraca się w stronę z której dochodzi dźwięk
+podciągane za rączki do pozycji siedzącej sztywno trzyma głowę i ramiona
Ale, ale. To co powinien umieć to jedno, to co umie to drugie a to czym mnie zaskoczył to trzecie!
Czym mnie zaskoczył?
Włożył sobie stopę do buzi!
Jogin jakiś! To jest niesamowite prawda? Dzieci są tak wspaniale giętkie. Ja nie potrafię dotknąć stopy przy wyprostowanych palcach, więc to co robi moje dziecko przyprawia mnie o dumę. Według kalendarza rozwoju powinien tą umiejętność opanować około 6 miesiąca życia. Wiecie czemu tak mu się pospieszyło? Pozazdrościł koledze 🙂 Podczas odwiedzin u swojego o 2 miesiące starszego kolegi Jasiek był bardzo grzecznym, ułożonym i opanowanym dzieckiem. Taki mały kochany spokojny synek. A on sobie po prostu wszystko obserwował. Po powrocie do domu jeszcze tego samego dnia złapał się za kolanko. Próbował, próbował coraz dalej, coraz dalej i odkrył stopę. Ale tego było już chyba za dużo bo wyczerpany poszedł spać. Następnego dnia kontynuował ćwiczenia niestrudzenie aby dzień później z triumfem wypisanym na jego małej okrągłej buźce polizać palec od stopy! Cudowna była możliwość obserwacji tego zjawiska. Mój syn odziedziczył po mnie upór. Zaskoczył mnie zdolnością tak wnikliwej obserwacji, uporem oraz poszukiwaniem odpowiedniej metody do wykonania z góry założonego celu. Takie malutkie dziecko.
Głośno się śmieje i piszczy z radości
Jasiek jest ogólnie dzieckiem poważnym. Według tych wszystkich poradników i kalendarzy powinien cieszyć się z najmniejszych rzeczy, niezrozumiałych dla nas dorosłych. Oj, moje dziecko dosyć trudno jest rozbawić do poziomu piszczenia z radości. Pamiętam jego pierwszy śmiech, taki szczery, dziecięcy, cudowny. Poryczałam się jak moje dziecko się śmiało 🙂 Pierwszy głośny śmiech wywołały całuski gilgotki. I w sumie tak mu zostało. Absolutnie nie cieszy się na widok zabawek. Jest zdziwiony, zaciekawiony, skupiony ale się nie śmieje.Jedyną czynnością, która daje taki efekt są łaskotki z Tatą. Piszczy jak panienka i głośno się śmieje. I jeszcze zabawa w akuku ale tutaj to trzeba trafić na jego nastrój. Nie zawsze wywołuje to śmiech.
Zaczepia mnie
Powiem Wam, że nie od razu to wyłapałam. Czasami wkładam syna do łóżeczka w ciągu dnia żeby coś na szybko zrobić. On sobie tam leży, gada z misiami, wali sobie stópkami w pianinko ot tak sobie spędza czas na zabawie. Zawsze ale to zawsze kiedy wyda jakiś dźwięk wskazujący na to, że jest mu źle, rzucam wszystko i pędzę do niego. Po kilku takich sytuacjach zauważyłam, że Jasiek wydaje płaczący dźwięk, ale kiedy pojawiam się przy łóżeczku on się do mnie uśmiecha. Wykminił sobie, że matka przyleci na każdy jego jęk i sprawdzał to! A to cwana bestyjka co? Zaskoczył mnie i to maksymalnie. I ten jego anielski wyraz twarzy. Robi tak bardzo często. Czasem wynika to z faktu braku mojego towarzystwa ale często jest to chyba cieszenie się władzą jaką nade mną posiada.
Przywiązał się do rodziców
Wydawało mi się, że Jasiek jest raczej towarzyskim dzieckiem. Pozwalał brać się na ręce każdemu. Obserwował sobie tylko otoczenie, ale nie płakał, nie grymasił. Ogólny spokój. W czwartym miesiącu jego życia okazało się, że jednak rozpoznaje matkę i ojca, ku mojej ogromnej radości oczywiście. Sytuacja u lekarza. Nigdy nie było problemu z badaniem u lekarza, syn nawet się do lekarki uśmiechał, gaworzył sobie zajarany że leży na golaska. Jak widać do czasu (ku mojej wielkiej radości). Ostatnio zmierzył Panią Doktor wzrokiem, ogarnął że to nie mama ani tata i wpadł w szał – zaczął tak okropnie płakać, że moje serce o mało tego nie wytrzymało. U Taty na rękach szybciutko się uspokoił.
Przytulaski
Nie wiem tylko czy jest to świadome działanie, ale Jasio przytula się do nas. Podczas noszenia na rękach, obejmuje moją szyję i wtula się buzią. Jest to niesamowite uczucie. Czasami również, odchyla główkę, przygląda się mojej buzi, bada ją łapkami, uśmiecha się i przytula. To też mnie zaskoczyło bardzo pozytywnie.
Przewrócenie się z pleców na brzuch
O tym już wspominałam na początku. Jasio mój mały bojownik, idzie pod prąd. Pewnego dnia, a dokładnie gdy skończył 3 miesiące, zaskoczył nas przewracając się z pleców na brzuch. To było na maxa przypadkowe. Podniosł do góry nogi, przeważyły one na bok i rozpędem przekręcił się na brzuch. Był tym tak zdziwiony jak my podnieceni 🙂 Rozpatrywałam to w kategorii przypadku. Przekręciłam go na plecy a on od razu przekręcił się na brzuch. Taka oto nowa zabawa powstała, która trwa do dziś. Pomimo naszych zachęt nie bardzo ma ochotę na obrót w drugą stronę.
Wszystkie te jego umiejętności oraz ich brak były konsultowane ze specjalistą stąd wiem, że wszystko jest ok.
A jak jest u Was? Czym zaskakują Was dzieci? Bardzo mnie to ciekawi.
Miłego dnia.